Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. Często można się natknąć na informację, że o przyjęciu na studia w PRL decydowały tzw. punkty za pochodzenie. Zasady takiej rekrutacji zostały wprowadzone po wydarzeniach marcowych w 1968 r., w rzeczywistości jednak system faworyzowania młodzieży robotniczo-chłopskiej i blokowania dostępu na uczelnie młodzieży ze środowisk inteligenckich, ziemiańskich i mieszczańskich rozpoczął się tuż po zakończeniu wojny. Pierwsze zwiastuny
Niemal natychmiast po wojnie zaczęto działania w celu uruchomienia szkół na każdym szczeblu. Na szybkim powrocie dzieci i młodzieży do nauki zależało wszystkim, bez względu na przynależność partyjną. Chodziło o to, by nie przedłużać czasu, w którym młodzi pozostawali poza edukacją. Prowadzona w czasie wojny tajna nauka, choćby ze względów konspiracyjnych, nie mogła objąć wszystkich uczniów.
Od chwili otwarcia uniwersytetów Polska Partia Robotnicza (PPR) głosiła konieczność ich „demokratyzacji”. Oznaczać to miało zrezygnowanie z elitarnego charakteru uczelni i wprowadzenie do nich osób z niższych klas, czyli chłopów i robotników. Niepewna sytuacja polityczna w latach 1945-1946 nie pozwalała jednak PPR na radykalne reformy. Sytuację w szkołach wyższych zamierzano zmieniać stopniowo, dbając o zachowanie pozorów legalizmu prawnego. Komuniści nie mieli jeszcze lojalnych pracowników naukowych. Planowali więc pozyskać zaufanie części przedwojennego środowiska naukowego i poprzez różne szkolenia polityczne oraz ideologiczne uczynić ich sojusznikami nowego ustroju. Jednocześnie rozpoczęto przyspieszone kształcenie kadr w ramach kursów przygotowawczych mających zastąpić maturę. Władza otworzyła młodym adeptom nauki z rodzin robotniczo-chłopskich drogę do awansu. Dla tych, którzy pozostawali lojalni wobec partii, miała ofertę stypendiów oraz opiekę socjalną i pedagogiczną.
W 1945 r. zaczął się pierwszy po wojnie nabór do szkół wyższych. W tym jeszcze czasie, komuniści nie blokowali nikomu miejsc, jednak bacznie się przyglądali rekrutacji. Inteligencji nie ufano, a ziemiaństwo i bogate mieszczaństwo zaliczane było do środowisk wrogich PPR. Mimo to, w pierwszych latach po wojnie, to właśnie młodzież z tych kręgów najliczniej weszła w uczelniane progi. Z badań socjologów wynika, że pomimo trudności stawianych w latach późniejszych, to właśnie dzieci z rodzin inteligenckich najczęściej kontynuowały uniwersytecką edukację. Nowe zasady rekrutacji
Swoboda na uczelniach zaczęła być ograniczana po sfałszowanych wyborach do Sejmu Ustawodawczego. W 1947 r. komuniści ogłosili rozpoczęcie „ofensywy ideologicznej” w świecie nauki. PPR dostrzegała, że po dwóch latach od zakończenia wojny jej wpływy polityczne w szkolnictwie wszystkich stopni były niewielkie, a w szkolnictwie wyższym prawie żadne. Skupiono się więc na zmianie składu społecznego studentów. W lipcu 1947 r. Komitet Centralny PPR przyjął uchwałę dotyczącą rekrutacji na pierwszy rok studiów. Dążono do podniesienia liczby młodzieży robotniczej do poziomu 30 proc., a chłopskiej do 20 proc… Do szkół wyższych miano skierować jak najwięcej członków PPR, Związku Walki Młodych i komunistycznych aktywistów. Podkreślano konieczność blokowania wstępu na uniwersytet „jawnym reakcjonistom”, a więc tym, którzy sprzeciwiali się programowi PPR. W komisjach rekrutacyjnych pojawił się tzw. czynnik społeczny, który z ramienia partii miał kontrolować przebieg rekrutacji.
Za zgodą Ministra Oświaty, do 1947 r. o przyjęcie na studia bez egzaminów mogli się ubiegać zasłużeni w walce żołnierze „ludowego” Wojska Polskiego i członkowie komunistycznej konspiracji oraz byli więźniowie obozów niemieckich. Od 1947 r. do tej grupy dołączono także osoby zasłużone w pracy społecznej i w odbudowie kraju oraz ze środowisk mających utrudniony dostęp do kultury. Wymagano zaświadczeń odpowiednich instytucji potwierdzających zasługi kandydata. W nabór do szkół wyższych włączone zostały Komitety Wojewódzkie PPR (od grudnia 1948 r. PZPR), które miały nadzorować instytucje wydające zaświadczenia kandydatom. Celem wprowadzanych zasad była lepsza kontrola władzy nad selekcją przyszłych studentów. Młodzież dzielono ze względu na wykształcenie czy zawód rodziców, status materialny, poglądy polityczne, wyznanie religijne czy przynależność klasową.
Efekty nowych zasady naboru nie były satysfakcjonujące dla PPR, dlatego w 1948 r. wprowadzono kolejne zmiany. Kandydatów na studia podzielono na trzy kategorie. Do kategorii „A” zaliczono najbardziej uprzywilejowanych, czyli dzieci robotników, chłopów i tzw. inteligencji pracującej, zwłaszcza ze środowisk peryferyjnych, młodzież autochtoniczną z tzw. Ziem Odzyskanych, osoby, które za działalność polityczną lub społeczną doznały uszkodzenia zdrowia od „wrogów demokracji” oraz junaków z brygad „Służby Polsce”. Dla kandydatów kategorii „A” ustalono na większości kierunków dolny limit przyjęć na 60 proc. wolnych miejsc, a w wyższych szkołach
pedagogicznych – 80 proc. Gdyby młodzież z tej kategorii nie wypełniła limitu, komisja mogła przyznać dodatkowe miejsca młodzieży z kategorii „B”, do której włączono weteranów II wojny światowej, działaczy komunistycznych organizacji młodzieżowych, osoby, które pracowały co najmniej rok w zawodzie związanym z danym kierunkiem studiów oraz nauczycieli. Pozostali kandydaci stanowili kategorię „C”. W obrębie każdej z kategorii o kolejności przyjęć decydowały wyniki egzaminu.
Kolejny rok akademicki przyniósł nowy pomysł na przeprowadzenie naboru na studia. Młodzież została podzielona na trzy kategorie i podział taki w zasadzie funkcjonował do końca PRL. Pierwsza grupa obejmowała dzieci robotników oraz chłopów mało- i średniorolnych. Kategoria druga dzieci inteligencji pracującej, a trzecia wszystkich pozostałych. Dla młodzieży pierwszych dwóch kategorii przewidziano 85 proc. miejsc na każdym wydziale. Zaczęto również ostrzej kontrolować zaświadczenia o pracy społecznej i zawodowej. Nowością było wprowadzenie do komisji rekrutacyjnych sekretarzy technicznych, którzy z ramienia partii mieli patrzeć pozostałym na ręce. Termin składania dokumentów wyznaczono na drugą połowę czerwca, a termin egzaminów wstępnych na wrzesień. W ten sposób władza zapewniła sobie dwa miesiące czasu na sprawdzenie pochodzenia i przeszłości kandydatów.
Od 1968 r. zaczęto przyznawać punkty za pochodzenie. Miała to być kara dla inteligencji za studenckie protesty. Przyznawane punkty w wielu przypadkach decydowały o przyjęciu na studia, nawet jeśli wyniki egzaminu były słabe. W oficjalnych przekazach PZPR system premiowania młodzieży pochodzenia robotniczo-chłopskiego miał wyrównać szanse młodych z biednych rodzin. W rzeczywistości chodziło o stworzenie kadr i o przerwanie naturalnego procesu kształtowania się elit umysłowych. Selekcja negatywna
Niemal od początku dobór studentów był kontrolowany przez pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. UB, wydając negatywną opinię o kandydacie, skutecznie blokował możliwość studiowania osobom o nastawieniu antysystemowym. Obietnica przyjęcie lub groźba zwolnienia ze studiów były też skutecznym środkiem do zmuszenia do uległości wobec władzy.
Metodą selekcji negatywnej było celowe negatywne ocenianie wiedzy kandydata, bez względu na jej rzeczywisty poziom. Listy studentów, których należało negatywnie ocenić dostarczała władzom uczelni lub konkretnym profesorom partia oraz UB/SB. Innym sposobem na zmniejszenie szans było rozmyślne usunięcie nazwiska kandydata z uprzywilejowanej kategorii i przesunięcie do innej. Zdarzało się też, że administracja uczelni odmawiała przyjęcia dokumentów kandydata uzasadniając to brakiem wymaganych zaświadczeń. Na niektórych kierunkach, np. do Akademii Nauk Politycznych czy Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Sopocie, była przeprowadzana rekrutacja zamknięta. Możliwość studiowania na tych kierunkach miała tylko wąska grupa osób. Efekty niezadowalające
Stosowane przez PPR metody selekcji na studia nie osiągnęły takich efektów, jakich oczekiwano. To niepowodzenie wynikało z kilku powodów. Kategorie, na które podzielono młodzież okazały się płynne. Wśród studentów z Ziem Zachodnich pojawiły się także dzieci ziemian i kupców. W komisjach rekrutacyjnych zawodził „czynnik społeczny”. Część reprezentantów partii w czasie rekrutacji była na urlopie. Nierzadko kandydaci kategorii „A” osiągali tak słabe wyniki egzaminów wstępnych, że władze uczelni decydowały się jednak przyjąć osobę z innych kategorii. PPR/PZPR nie mogła sobie również poradzić z tzw. kumoterstwem i przyjmowaniem na studia dzieci znajomych. Rywalizujące ze sobą komunistyczne organizacje polityczne i społeczne usuwały z list dzieci robotnicze i wprowadzały dzieci pracowników umysłowych. Poważnym problemem stała się też wiarygodność zaświadczeń o pochodzeniu społecznym.
Przez cały okres Polski „ludowej” na skuteczność działań wpływała również postawa pracowników naukowych oraz członków komisji. Nierzadko dzięki ich pomocy nawet młodzież widniejąca na liście osób do odrzucenia mogła rozpocząć edukację.
Paweł Stachnik
Punkty za pochodzenie – element działań mających na celu ograniczanie nierówności w dostępie do wykształcenia w krajach bloku wschodniego[1]. Miały one zwiększać szansę na przyjęcie na uczelnie młodzieży robotniczej i chłopskiej. „Punkty za pochodzenie” przyznawano w czasie egzaminów wstępnych dodając je do sumy punktów uzyskanych za wyniki w poszczególnych egzaminach i za oceny na świadectwie maturalnym. Pozbawieni ich byli kandydaci, których rodziny kwalifikowano jako należące do kategorii „inteligencji pracującej”[2].
Osobny artykuł: Dyskryminacja pozytywna.
Z punktu widzenia socjologicznego, punkty za pochodzenie można traktować jako formę kompensacji niedostatku kapitału kulturowego młodzieży wiejskiej i robotniczej. W takim ujęciu można powiedzieć, że ich celem było ograniczenie zjawiska „reprodukcji” opisywanego przez francuskiego socjologa Pierre’a Bourdieu.[3]
W 1982 r. powstał film w reżyserii Franciszka Trzeciaka pt. Punkty za pochodzenie.